wtorek, 15 stycznia 2013

Kontent zduplikowany, czyli co nie wychodzi Google’owi

W poprzednim tekście zapowiadałem zamiar zweryfikowania utrwalonych poglądów o zasadach optymalizacji stron dla wyszukiwarek internetowych. Wiadomo stąd, że na początek zajmę się problemem powielania treści (duplicate content).
Jako autor blogu o imionach badam czasem, jaką drogą trafiają do mnie czytelnicy. Widzę więc, że jaką taką skutecznością wykazuje się fraza „wszystko o imionach”. Wpisałem ją do Googlowego okienka. Na czele listy pełno stron z chomikuj.pl (nieźle się pozycjonują, pomyślałem złośliwie). Otwieram jednego chomikuja. Mam plik, który – jak wynika z jego nazwy – opisuje „wszystkie imiona żeńskie”.
OK. Otwieram, w środku nie ma nawet 10% wszystkich żeńskich imion, ale co tam. Treść: czary mary, bzdury nieopisane w stylu „Antoni ma skłonność do łysienia, Klara jest dobrą matką” (a może odwrotnie), ale trudno, skoro ma to wzięcie w Internecie, niech będzie. Postanowiłem jednak zbadać, skąd wiesia3232 z chomikuja te idiotyzmy ściągnęła. Skopiowałem fragment tego tekstu, taki oto: „Osoba je nosząca jest zdolna do wielu nadzwyczajnych czynów” (nieważne o kim to, bo taką charakterystykę ma tam niejedno imię).
Wklejam to Google’owi, bez cudzysłowu, żeby nie wymuszać na nim wyszukiwania tego zdania w całości. Zlecam mu szukanie. I mam wyniki.
Tekst o „wszystkich imionach żeńskich” został odnaleziony na ponad 200 (dwustu!) stronach internetowych. To może skrajność, ale przykładów powielania treści na mniejszą skalę (najczęściej chodzi o kopiowanie z Wikipedii) można znaleźć tysiące. I z reguły są one na czołowych pozycjach wyników wyszukiwania.
Z czego wnioskuję, że powielanie treści się opłaca. Pozdrawiam zaś tych, którzy tworzą wyłącznie treści oryginalne.